W swoich postach opisuję jak wiele można wyczytać z twarzy
za pomocą obserwacji mimiki i zmarszczek na twarzy. W moim mniemaniu zmarszczki są potrzebne i świadczą
o charakterze człowieka. Zdarza mi się jednak widywać osoby, które przekroczyły już dawno
30-tkę, a
nie mają widocznych linii,
szczególnie jeśli chodzi o czoło i obszar między brwiami. Co to oznacza?
Wykluczamy
na początek botoks i skupiamy się na tym jak mogło wyglądać życie osoby,
która
przez tyle lat nie wysilała na tyle mięśni czoła, żeby nie wytworzyła
się ani
jedna linia. Przychodzi nam oczywiście na myśl, że nie musiała się ona
wysilać
umysłowo, za dużo zastanawiać, martwić czy dłużej nad czymś intensywnie
się skupiać.
Dla niektórych może się to jawić jako życie idealne, ale czy aby na
pewno życie bez silnych emocji i przeżyć jest życiem idealnym? Kiedy
wspominamy dawne czasy, to jakie wydarzenia tkwią nam w pamięci?
Dokładnie te, które związane były z przeżywaniem silnych emocji -
zarówno pozytywnych jak i negatywnych. To intensywne odczucia kształtują
nas najbardziej.
Wracając do gładkiego czoła. Może to
oznaczać, że człowiek nie ma celu w życiu, płynie przez nie, ale go nie
przeżywa. W tradycji chińskiej gładkie czoło jest bardzo pożądane, ale tam za
wzór stawiani są mnisi, którzy całe życie oddają się medytacjom. A my chcemy
żyć pełną piersią, kolekcjonować emocje i przygody. Wszystko to musi odznaczyć
się na czole.
Jednak czasem, kiedy zbyt wiele się martwimy i otacza nas dużo negatywnych emocji, powstaje nam zbyt dużo zmarszczek na tym obszarze. Dlatego dość często słyszy się o pobocznym działaniu antydepresyjnym botoksu, który zostaje wstrzyknięty, aby wygładzić czoło. Bierze się to stąd, iż na kilka miesięcy obecne tam mięśnie zostają sparaliżowane, dzięki czemu nie możemy pokazać emocji zmartwienia. Nie możemy po prostu zmarszczyć czoła. A jeśli czegoś nie jesteśmy w stanie pokazać na twarzy mózg tego nie zarejestruje. Działa to też w drugą stronę -udawane emocje na twarzy wprawiają w taki stan nasz umysł. Jeśli poudajemy przez chwilę smutek lub radość - zaczniemy je rzeczywiście odczuwać.
Jeśli więc łagodzimy zmarszczki powstałe przez nasze negatywne grymasy, może mieć to pozytywny wpływ na jakość naszego życia. Gorzej jeśli chcemy usunąć np. kurze łapki wokół oczu czy linie powstające wokół ust podczas śmiania się. Wtedy możemy po prostu zamienić się w smutasów. Dodatkowo wiele badań wykazało, że wolimy przebywać wśród ludzi z bogatą mimiką twarzy. Jeśli spróbujemy porozmawiać przez kilka minut z kimś, kto w ogóle nie używa mimiki (możecie to przetestować w domu), szybko poczujecie się niepewnie i niekomfortowo. Nie widząc reakcji drugiej osoby na jej twarzy, nie wiemy jak jesteśmy odbierani i jak mamy się zachować.
Ingerencja w twarze jest obecnie o wiele bardziej
zaawansowana i za pomocą chirurgii plastycznej możemy w niej zmienić prawie
wszystko. Gdy istnieje potrzeba operacji
ze względów kosmetycznych bądź dysfunkcyjnych jest to oczywiście wskazane. Jak
wpływa jednak taki zabieg, gdy wynika ze zwykłej potrzeby zmiany bądź
próżności? W końcu nie bez powodu rodzimy się z danymi rysami twarzy
odpowiadającymi za nasz wewnętrzny charakter. Co się dzieje gdy zmieniamy te
rysy? Najczęściej operowane elementy to nos, uszy, podbródek, usta, policzki,
kształt oczu. Zmieniając je możemy na początku zyskać, gdyż podnosimy swoją
pewność siebie i poczucie wartości. Duże zmiany powodują jednak sprzeczny
przekaz na zewnątrz oraz nasz fałszywy obraz. Posłużę się nieco stereotypowym
przykładem. Duże i pełne usta kojarzą nam się z namiętnością i temperamentem.
Kobieta powiększającą sobie wąskie usta jest raczej introwertyczką, która chce
uchodzić za ekstrawertyczkę. Mężczyzna, widząc pełne usta, podświadomie
spodziewa się temperamentnej osoby w łóżku, jeśli są to jednak usta z wypełniaczem,
może się on gorzko zawieść.
Pewne rzeczy po operacji plastycznej mogą być zwyczajnie
sprzeczne z naszą naturą i będziemy źle czuli się z nimi psychicznie. Na
zewnątrz będziemy prezentować całkowicie odmienny obraz siebie niż ten, który
pozostał nam wewnątrz. Po pewnym czasie może to prowadzić do zaburzeń
emocjonalnych. Nie da się długo udawać kogoś innego. A czas potrzebny do
przystosowania naszej osobowości do nowych cech twarzy jest długotrwały.
Weźmy
dla przykładu podbródek. Jest on odpowiedzialny
za chęć działania i naszą aktywność. Wystająca broda będzie pchała nas
zawsze
do przodu. Ma to związek z testosteronem - im szersza budowa szczęki tym
więcej testosteronu produkował nasz organizm w momencie dorastania. W
momencie, gdy ją operacyjnie cofniemy, to tak jakbyśmy zatrzymywali
siebie. Z aktywnej osoby możemy zamienić się w bierną. Odwrotnie wygląda
sytuacja,
gdy mamy cofniętą brodę i wkładamy w nią implant powiększający. Człowiek z małym do tej pory pędem do
działania dostaje podbródek osoby aktywnej. Docelowo jest to bardzo korzystna
zmiana, jednak ta nowa chęć aktywności spowoduje stałe zmęczenie nowym stylem
życia.
Innym przykładem może być nos, a mianowicie zaokrąglony
czubek. Taka bulwka jest często usuwana chirurgicznie. Nie zdajemy sobie sprawy,
że odpowiada ona za towarzyskość człowieka. Pozbawiając się jej i zostawiając
sobie wąski nos, pozbawiamy się bardzo fajnej cechy.
Takich przykładów można by mnożyć. Wraz z wyglądem i my się zmieniamy.
Nie zawsze będzie to zgodne z naszym
charakterem i nasze stare przyzwyczajenia nie zawsze nadążą za nową
rzeczywistością. Jeśli jednak nasz wygląd sprawia, że cierpi przez to poczucie
wartości, warto tę zmianę zastosować. Wiem, ze niby nie powinno się budować
poczucia wartości na wyglądzie, jednak nasze kompleksy bywają nielogiczne i
czasem nic nie jest w stanie ich wytępić. Wtedy warto to zmienić. Bo nikt nie
powinien przeżyć swojego życia czując się gorszym i bez poczucia własnej wartości.
Autor: Diana Nowek
A jak do tego maja sie dobre geny?
OdpowiedzUsuńDobre geny nie ustrzegą nas przed zmarszczkami na czole i między brwiami, jeśli właściwie przeżywamy emocje w życiu. Mogą być one delikatniejsze, pojawić się później, ale wtedy cała twarz będzie w lepszej kondycji niż przeciętnie. Zdarzają się natomiast osoby, które przekroczyły 40-tkę czy 50-tkę a czoło jest zadziwiająco gładkie. Jeśli nie jest ona po botoksie i nie jest buddyjskim mnichem, to prawdopodobnie nauczono ją nie przeżywać, nie uzewnętrzniać i nie okazywać swoich emocji. Może w dzieciństwie bagatelizowano problemy tej osoby lub uczono, by przybierać maskę. Każdy przypadek musi być diagnozowany indywidualnie.
OdpowiedzUsuńA co to znaczy "właściwe przeżywanie emocji"?
OdpowiedzUsuńZmarszczki mimiczne to objaw słabnących mięśni twarzy.